Przed rozpoczęciem obecnego sezonu aż trzy mierzyliśmy się w grach sparingowych z Zagłębiem. Rezultat tych potyczek, tj. trzy zwycięstwa mógł napawać optymizmem i powodował, że to GTK było faworytem starcia w lidze.

Początek meczu wskazywał, że tym razem przeprawa będzie trudniejsza. W porównaniu z grami kontrolnymi w szeregach Zagłębia pojawili się tacy koszykarze, jak Marcin Kosiński i Paweł Bogdanowicz. Obecność tych dwóch zawodników spowodowała, że gra sosnowiczan znalazła się na zupełnie innym poziomie, zdecydowanie wyższym. To właśnie ci dwaj zawodnicy rozpoczęli zdobywanie punktów dla swojego zespołu. I oczywiście, rozpoczęli od swoich firmowych zagrań. Pierwszy popisał się szybkim dryblingiem i rzutem z półdystansu, a drugi po raz pierwszy przymierzył zza linii 6,75 metra. Szybko odpowiedzieli im Artur Donigiewicz i Wojciech Fraś. Goście mieli w swoich szeregach jeszcze doskonałego rozgrywającego, jakim bez wątpienia jest Grzegorz Mordzak. Dwie jego akcje wyprowadziły przyjezdnych na 4-punktowe prowadzenie (7:11). GTK szybko wyrównało po wejściu pod kosz Tomasza Wróbla i skutecznej dobitce Łukasza Paula (11:11). Zdenerwowany trener Tomasz Służałek poprosił o przerwę na żądanie i w zasadzie można powiedzieć, że w tym momencie wszelkie emocje w tym spotkaniu skończyły się. Zagłębie zdobyło 13 punktów z rzędu. Oprócz wcześniej wspomnianych zawodników w rozbijaniu naszej drużyny wziął udział Marek Piechowicz, który był nie do zatrzymania dla naszej obrony (11:24). Wspomniany skrzydłowy sosnowiczan w pierwszej kwarcie zdobył 10 „oczek”, a przewaga jego drużyny po 10 minutach gry wynosiła 12 punktów (18:30).

Pierwsze minuty drugiej części meczu pozwalały jeszcze mieć nadzieję, że GTK zdoła nawiązać wyrównaną walkę z rywalem. Akcja 2+1 w wykonaniu Pawła Szymańskiego i skuteczna akcja pod koszem Macieja Maja pozwoliły nam zbliżyć się na 7 punktów różnicy (23:30). W tym momencie znów dało o sobie znać doświadczenie Kosińskiego. Rzucający obrońca Zagłębia imponował słusznością podejmowanych decyzji na parkiecie i wspólnie z Piechowiczem dalej uczestniczył w rozbijaniu GTK. Obaj po 20 minutach gry mieli na swoim koncie łącznie 26 „oczek”, a przewaga Zagłębia wzrosła do 19 punktów (34:53). Pozwoliliśmy rywalom w ciągu pierwszej połowy zdobyć tyle punktów, ile zwykle zdobywali w dotychczasowych meczach w ciągu czterech kwart.

Historia zna takie przypadki, gdy po przerwie straty 19 „oczek” były niwelowane i po cichu na to liczyli kibice w Gliwicach. Niestety, trzecia kwarta ostatecznie rozwiała ich nadzieje. Goście ani przez moment nie poczuli się przed wcześnie zwycięzcami i cały czas kontrolowali przebieg wydarzeń na parkiecie. Momentami można było odnieść wrażenie, że czuli się jak u siebie, bo piłka po ich rzutach z łatwością wpadała do kosza, czego z kolei nie można powiedzieć o próbach koszykarzy GTK. Gra Zagłębia układała się tak dobrze, że rywale rozpoczęli wewnętrzną rywalizację o to, kto więcej razy trafi z dystansu. W konkursie udział wzięli Mordzak i Bogdanowicz. Minimalnie lepszy okazał się ten drugi, który trafił pięć razy, podczas gdy Mordzak „tylko” cztery. Łącznie goście trafili 11 „trójek” przy aż 50% skuteczności!

Mecz z Zagłębiem okazał się dla GTK bolesną lekcją. Po dobrym meczu ze Zniczem Basket Pruszków przyszedł czas na zimny prysznic. Za tydzień jedziemy do Siedlec, czyli ostatniej drużyny, które również jest jeszcze be zwycięstwa. Oby tym razem nasi koszykarze nie pozwolili rywalom przełamać serii.

Pod szatnią

Artur Donigiewicz (skrzydłowy GTK): W sparingach przed sezonem trzy razy wygraliśmy przed sezonem z Zagłębiem, ale trenerzy przestrzegali nas przed lekceważeniem przeciwnika. Mieliśmy dobrze rozpracowanego przeciwnika, ale kolejny raz o wyniku meczu zadecydowała słaba pierwsza kwarta w naszym wykonaniu. Kilka prostych błędów pozwoliło rywalom wyprowadzić kontry i z łatwością zdobywać punkty. W pewnym momencie wydawało nam się, że możemy ich dojść, ale kolejny przestój przekreślił nasze szanse. Goście mieli swój dzień, sporo ich rzutów wpadło do kosza, podczas gdy my pudłowaliśmy z prostych pozycji. Zbyt dużo gramy indywidualnie, brakuje nam zespołowości.

Paweł Bogdanowicz (skrzydłowy Zagłębia): Każda seria kiedyś się kończy, nawet ta zła. Muszę przyznać, że dużo rzeczy po prostu nam wychodziło. Od samego początku staraliśmy się zagrać agresywnie, tak by szybko wypracować sobie bezpieczną przewagę. Wiedzieliśmy, że w końcu przyjdzie taki mecz, kiedy uda nam się dobrze rozpocząć. Jesteśmy nowym zespołem, dlatego potrzebowaliśmy czasu, by to wszystko zaskoczyło. Przed nami kolejny mecz z Astorią i chcemy teraz odczarować własny parkiet.

Stanisław Mazanek (trener GTK): To było pewne, że Zagłębie w końcu zacznie grać lepiej. Do tej pory mierzyli się z trudnymi przeciwnikami. Mają w swoim składzie zawodników, którzy naprawdę potrafią grać w koszykówkę, a inna sprawa, że my im na to pozwoliliśmy i nie zrobiliśmy nic, by ich powstrzymać. Każdy mecz w tej lidze jest dla nas nauką. Mieliśmy spore problemy na pozycji rozgrywającego, bo obie nasze „jedynki” popełniły aż 10 strat. W tej sytuacji i tak uważam, że spotkał nas najniższy wymiar kary. Wierzę, że wyciągniemy z tego meczu odpowiednie wnioski. Nie jesteśmy zespołem, który może na luzie wygrać jakikolwiek mecz w tej lidze. Do każdego z nich musimy podchodzić z pełnym zaangażowaniem. Rolą sztabu szkoleniowego jest, by wyegzekwować to na zespole.

Tomasz Służałek (trener Zagłębia): Ciężko pracujemy i w końcu otrzymaliśmy nagrodę za ten wysiłek. Trzeba pamiętać o tym, że część zawodników debiutuje na tym poziomie rozgrywkowym i dopiero uczy się tej gry. Dziś mogę powiedzieć, że jestem zadowolony z ich postawy i cieszy mnie to, że potrafią ze sobą współpracować. W końcu można zaobserwować w naszej grze pomysł w ataku i kombinowany system gry w obronie. Czas pracuje na naszą korzyść i myślę, że jeszcze nie raz uda nam się sprawić niespodziankę.