GTK odniosło drugie zwycięstwo z rzędu nad ACK UTH Rosą i wyrównało stan rywalizacji o utrzymanie 2:2. O tym kto spadnie z I ligi zadecyduje piąty mecz, który zostanie rozegrany w Radomiu 20 kwietnia o godz. 16.

Dotychczasowe trzy mecze miały swoją dramaturgię i praktycznie do samego końca trwała w nich walka o zwycięstwo. Mało tego, w dwóch pierwszych potrzebny był dodatkowy czas gry by wyłonić zwycięzcę. Odmiana nastąpiła dopiero w meczu numer cztery. A w nim zdecydowanie lepsze było GTK i praktycznie już po 20 minutach gry było wiadomo, że rozstrzygnięcia całej rywalizacji będzie potrzebne kolejne spotkanie.

Goście w całym meczu prowadzili tylko raz. Tuż po pierwszym gwizdku, kiedy to skuteczną dobitką popisał się Konrad Kapturski. Później rozpoczął się koncert gliwiczan, a w szczególności jednego z nich. Nie do zatrzymania dla radomian był Wojciech Fraś. Podkoszowy GTK, wykorzystując fakt, iż w szeregach rywala zabrakło Łukasza Bonarka i Roberta Cetnara, zdominował strefę pola trzech sekund i z łatwością zdobywał kolejne punkty. Kiedy dodatkowo zza łuku trafił Jakub Załucki podopieczni Pawła Turkiewicza odskoczyli na sześć punktów przewagi (10:4). Wkrótce tym samym popisał się Piotr Pluta i to dwukrotnie (20:9). Szkoleniowiec przyjezdnych, Karol Gutkowski próbował szukać różnych ustawień, ale żadne z nich nie zdawało egzaminu. Zdecydowanie poniżej swoich umiejętności prezentował się także Jakub Schenk, a to oznaczała że ACK UTH Rosa była praktycznie bezbronna. Ukoronowaniem pierwszej kwarty była "trójka" Łukasza Bodycha (25:12).

Napędzeni gliwiczanie swoją serię kontynuowali także w kolejnej części meczu. Znów zza linii 6,75 metra przymierzył Pluta. Dwa celne rzuty wolne wykonał Tomasz Wróbel (30:12) i dopiero Mikołaj Stopierzyński przerwał passę gospodarzy, trafiając zza łuku. Po chwili znowu dał o sobie znać Fraś, dwukrotnie trafiając spod kosza. Wyraźnie rozochocony swoją postawą spróbował rzutu z dystansu i również on znalazł drogę do kosza. Kiedy jego wyczyn skopiował Załucki przewaga GTK urosła do niebotycznych rozmiarów (43:18). To nie był jednak koniec serii gliwiczan. Fraś kończył kolejne akcje i do przerwy uzbierał aż 20 punktów, a jego zespół prowadził różnicą aż 30 "oczek" (54:24).

Kiedy po przerwie Fraś dobił rzut Marcina Stokłosy przewaga GTK wynosiła 32 punkty i stało się jasne, że tego dnia gliwiczanom nic złego stać się nie może. Swoją kolejną "trójkę" trafił także Pluta, a trener Turkiewicz widząc że losy pojedynku zostały rozstrzygnięte powoli zaczął wycofywać z parkietu najlepszych zawodników, by dać im nieco więcej odpocząć przed decydującym meczem. Trzecia kwarta także zakończyła się celnym rzutem z dystansu Bodycha (70:41). 

Kiedy w ostatniej części meczu Schenk w niesportowy sposób sfaulował Wróbla, trener Gutkowski widząc frustrację swojego koszykarza ściągnął go z boiska i również posłał do boju koszykarzy rezerwowych. Mniejsza intensywność i rozluźnienie w szeregach GTK spowodowało, że przyjezdni zdołali ostatecznie zniwelować kilka punktów z ogromnej przewagi rywali, ale ostatecznie i tak przegrali różnicą aż 22 "oczek" (83:61).

Teraz rywalizacja wraca do Radomia i to będzie ostatni mecz w sezonie obu drużyn. Wygrany zostanie w I lidze, a przegrany będzie musiał opuścić bezpośrednie zaplecze ekstraklasy. Początek meczu numer pięć w środę o godz. 16.