Długo zapowiadało się we Wrocławiu na sensację. Tauron GTK prowadził w meczu przez 36 min., ale w końcówce meczu, grając wąską rotacją, opadł z sił i mistrzowie Polski bezwzględnie wykorzystali ten fakt. WKS Śląsk wygrywa 84:73. 

Po raz drugi w rundzie rewanżowej Tauron GTK Gliwice zagrało z liderem rozgrywek Polskiej Ligi Koszykówki. Za pierwszym razem na własnym parkiecie udało się ograć BM Stal Ostrów Wielkopolski. Czy ten scenariusz można było powtórzyć we Wrocławiu? WKS Śląsk odkąd objął go Ertugrul Erdogan w lidze jeszcze nie przegrał, a dodatkowo goście na Dolnym Śląsku nie mogli skorzystać z Kamari'ego Murphy'ego, który nadal odczuwał skutki nieczystego zagrania Adama Kempa. Z kolei miejscowi jeszcze w środę grali w Trento w ramach rozgrywek Eurocup i pierwszych minutach było widać wyraźny brak energii z ich strony. Przyjezdni rozpoczęli spotkanie w świetnym stylu. Jako pierwsi zdobyli z rzędu 16 punktów i ustawili się w dogodnej pozycji. Spora w tym zasługa Malachi'ego Richardsona, który trafiał w pierwszych akcjach jak z automatu. Na wysokości zadania stanęli również Jure Skifić i Filip Put, którzy nie szukali starć z silniejszymi podkoszowymi rywala, a umiejętnie rzucali z półdystansu. Zmiana obrazu gry nastąpiła dopiero za sprawą rezerwowego Łukasza Kolendy, który najpierw umiejętnie wbił się w pole trzech sekund, a następnie dobrze dogrywał do Donovana Mitchella (6:16). Zespół Maroša Kováčika nadal jednak był dobrze dysponowany w ataku. Skifić trafiał kolejne rzuty i miejscowi utrzymywali dystans tylko dzięki innemu rezerwowemu. Vasa Pusica oraz Kolenda trafiali z dystansu i oba zespoły dzieliło 10 "oczek" (14:24). Kwartę udanie zakończył Szlachetka, popisując się skutecznym wejściem pod kosz (16:26).

WKS Śląsk od początku drugiej odsłony ruszył do odrabiani strat. Gospodarze punktowali z linii rzutów wolnych, ale w ten sposób zdobyli pięć kolejnych punktów (21:26) i trener Kováčik poprosił o przerwę na żądanie. Po niej skuteczną akcję przeprowadził Earl Jerrod Rowland i choć w następnej akcji Pusica raz jeszcze trafił zza łuku, to w kolejnych akcjach Rowland zadbał o to, by jego zespół ponownie uciekł. W roli egzekutora wystąpił Skifić, który trzy kolejne akcje zakończył zdobyciem punktów (26:38) i sprawił, że brak Murphy'ego był zupełnie niewidoczny. Gospodarzy próbował poderwać do walki Mitchell, który oddał celny rzut zza łuku, ale inteligentna gra w ataku przyjezdnych powodowała, że to oni nadal prezentowali się lepiej. Umiejętnie punkty zdobywał Richardson, a kiedy po kontrze z łatwością piłkę w koszu umieścił Skifić (31:45), trener Erdogan sięgnął po ostatnią przysługującą mu w tej połowie przerwę. Po niej pierwsze punkty z gry zdobył lider wrocławian, Jeremiah Martin. Wynik po 20 min. gry ustalił Richardson, który wbił się w "pomalowane" (33:47).

Po zmianie stron WKS Śląsk raz jeszcze ruszył do pogoni za rywalem. Przebudził się Martin, który skończył dwie akcje. "Trójki" dorzucili Daniel Gołebiowski i Pusica i na tablicy wyników pojawił się rezultat 43:49. Serię miejscowych złamał dopiero Richardson, który pewnie wykorzystał dwa rzuty wolne. Problemy wrocławian spotęgował fakt, iż Pusica zakończył swój udział w meczu już w trzeciej kwarcie. Wszystko za sprawą przewinienia przy próbie zbiórki, a następnie braku akceptacji tej decyzji i otrzymaniu przewinienia technicznego, które było jednocześnie piątym faulem tego zawodnika. Gliwiczanie wykorzystali trzy rzuty wolne i ponownie złapali oddech (44:53). Skuteczne akcje Rowlanda i Puta pozwoliły ponownie odskoczyć na dwucyfrową przewagę (46:57). Jeszcze lepiej wyglądała sytuacja, kiedy zza linii 6,75 m trafił Rowland, a przy drugiej próbie z tego samego dystansu był faulowany i dołożył trzy "oczka" z linii rzutów wolnych (48:63). Końcówka tej części gry należała jednak do drużyny Erdogana. Sporo błędów w tym fragmencie popełnił Mateusz Szlachetka, a dwóch skutecznych zagraniach Aleksandra Dziewy i kontrze w wykonaniu Kolendy miejscowi zniwelowali straty do dziewięciu punktów (54:63).

Koncert wrocławian na początku ostatniej odsłony rozpoczął się na dobre. Nie do zatrzymania był Martin, swoje rzuty trafili Gołębiowski i Dziewa (62:63), a trener Kováčik szybko wykorzystał dwie przerwy na żądanie. Po drugiej z dystansu trafił Richardson, ale tym samym odpowiedział Kolenda. Kolejna akcja Richardsona również okazała się skuteczna, ale Martin szybko dograł nad kosz do Mitchella i ten efektownie zakończył akcję. Goście coraz wolniej wracali do defensywy, a szalejący Martin wyprowadził swój zespół na prowadzenie (69:68). Gliwiczanie byli już bezradni, a rozpędzeni gospodarze w błyskawicznym tempie powiększali przewagę. Po dwóch akcjach pod koszem Dziewy i "trójce" Kolendy było już 79:68 i losy meczu zostały rozstrzygnięte. Ostatecznie miejscowi wygrali 84:73.

W środę Tauron GTK zagra w Sopocie z Treflem w zaległym meczu 20. kolejki.

WKS Śląsk Wrocław - Tauron GTK Gliwice 84:73 (16:26, 17:21, 21:16, 30:10)

WKS Śląsk: Jeremiah Martin 21, Daniel Gołębiowski 5 (1x3), Jakub Nizoł, Donovan Mitchell 9 (1x3), Artsiom Parakhouski - Łukasz Kolenda 18 (3x3), Vasa Pusica 15 (3x3), Ivan Ramljak 2, Jakub Karolak, Szymon Tomczak. Trener Ertugrul Erdogan.

Tauron GTK: Earl Jerrod Rowland 14 (1x3), Szymon Ryżek, Malachi Richardson 18 (2x3), Filip Put 13 (2x3), Jure Skifić 18 - Terrance Ferguson 8 (1x3), Mateusz Szlachetka 2, Aleksander Busz, Patryk Wilk. Trener Maroš Kováčik.