GTK po dwóch pierwszych meczach finałowych przegrywa z Legią Warszawa 2:0, ale w Gliwicach nikt nie dopuszcza myśli o tym, że rywalizacja zakończy się w Łabędziu. Celem nadrzędnym jest powrót do stolicy na decydujące starcie.

Zespół Pawła Turkiewicza był bliski wygrania przynajmniej jednego meczu w Warszawie. Niestety, za każdym razem Legia zaprezentowała się dojrzalej w ostatnich minutach meczu i ostatecznie unosiła ręce w geście triumfu po końcowej syrenie. Szczególnie żal spotkania nr 2, kiedy to GTK odrobiło aż 15 punktów straty i wyszło nawet na prowadzenie. Niestety, zawodnicy legii pokazali wówczas swoje doświadczenie i umiejętnie wymuszali przewinienie. Było to o tyle istotne, iż  gry mieli sporo problemów by trafić do kosza, a jednak już z linii rzutów wolnych mogli skutecznie powiększać swój dorobek. W Gliwicach nikt jednak z tego powodu nie załamuje rąk, a kolejne otrzymane cenne lekcje powinny w końcu zaprocentować w następnych spotkaniach. Być może już w najbliższych meczach, bo choć GTK do tej pory przegrało wszystkie cztery mecze rozegrane w tym sezonie z Legią, to jednak za każdym razem było bardzo blisko rywala.

Zresztą gliwiczanie nie mają już możliwości pomyłki, bo wygrana Legii spowoduje zakończenie serii i awans stołecznego zespołu do ekstraklasy. Nikt jednak w GTK nie dopuszcza myśli, iż stanie się to w Łabędziu. Zespół miał spore problemy w rzutach dystansowych w Warszawie, ale już na własnym parkiecie skuteczność powinna wrócić na właściwy poziom, a wówczas można spokojnie myśleć o wygraniu dwóch kolejnych spotkań. Nie bez znaczenia będzie też postawa w defensywie, bo trzeba pamiętać, że koszykarze Piotra Bakuna to ekipa o największym potencjale ofensywnym w całej lidze. Boleśnie przekonali się o tym zawodnicy GTK, kiedy to w trzeciej kwarcie meczu nr 1 duet Łukasz Pacocha - Tomasz Andrzejewski w szybkim tempie rozstrzelał ich „trójkami”. Dla gliwiczan sytuacja jest o tyle skomplikowana, iż tego typu zawodników w Legii jest zdecydowanie więcej i zagrożenie w danym spotkaniu może nadejść od praktycznie każdego z nich. Ważna więc będzie obrona, ale jeśli gospodarze będą bronić tak jak w czwartej kwarcie meczu nr 2, to mogą być oni spokojni o wyniki najbliższych spotkań.