W siódmym spotkaniu na własnym parkiecie GTK wygrało po raz szósty. Tym razem gliwiczanie pokonali Noteć Inowrocław 92:84, choć rywale ambitnie do samego końca walczyli o to, by odmienić losy potyczki. Najskuteczniejszy w szeregach gospodarzy, Marcin Salamonik zdobył 28 punktów i zebrał 8 piłek.

Noteć przyjechała do Gliwic po trzech kolejnych porażkach. O tym, że jest to jednak zespół nieobliczalny mógł świadczyć fakt, że przed tą niekorzystną serią inowrocławianie wygrali na wyjeździe z Max Elektro Sokołem Łańcut, dla którego była to dotychczas jedyna porażka w całych rozgrywkach. I już początek meczu w hali Łabędź pokazał, że tym razem podopieczni Łukasza Żytki też będą chcieli zgarnąć pełną pulę. Od pierwszych minut to goście przeważali, a zespół Pawła Turkiewicza starał się gonić. Wśród przyjezdnych wyróżniał się duet Bartosz Pochocki i Marcin Kowalewski. Tych dwóch zawodników zdobyło pierwszych 12 punktów dla swojej drużyny. Z kolei wśród miejscowych za powiększanie dorobku odpowiadało trio: Kacper Radwański, Łukasz Ratajczak i Marcin Salamonik. Każdy z nich zdobył po cztery "oczka" i po połowie pierwszej kwarty był remis (12:12). Potem jednak z dystansu trafił Mikołaj Grod, a kolejne dwa punkty dołożył Pochocki, który w tym momencie miał już na swoim koncie 10 "oczek" (12:17). To jednak uśpiło koszykarzy z Kujaw, bo kolejny fragment meczu GTK wygrało 8:0, a pięć punktów zdobył Radwański i łącznie jego dorobek był gorszy tylko o jedno "oczko" od rezultatu Pochockiego. Na koniec pierwszej części meczu zza łuku trafił jeszcze Dawid Adamczewski i po 10 minutach gry był remis (20:20).

Nie inaczej wyglądał początek drugiej kwarty. Kiedy "trójkę" trafił Damian Pieloch już w następnej akcji odpowiedział mu Grod. Sytuacja zaczęła się dopiero zmieniać kiedy ten ostatni popełnił trzecie przewinienie i trener Żytko nie chcąc ryzykować przedwczesnej straty tego zawodnika posadził go na ławce rezerwowych. To natychmiast wykorzystał Salamonik, który dwoma trafieniami zza linii 6,75 metra pozwolił miejscowym odskoczyć (36:31). Podkoszowy GTK rozgrywał zresztą bardzo dobre zawody i śladu po słabszej dyspozycji z Warszawy nie było w ogóle widać. Mimo, iż w wielu akcjach krył go Kowalewski, to Salamonik nie miał problemów by sobie z nim poradzić. Szeroki repertuar zagrań w ataku powodował, że jego rywal nie potrafił skutecznie się przeciwstawić. Po kolejnej skutecznej akcji Salamonika i "trójce" Pielocha gliwiczanie odskoczyli na siedem punktów przewagi (43:36). To jednak nadal było zbyt mało dla gospodarzy, którzy rozpędzeni w ataku grali swobodnie, a przede wszystkim różnorodnie. Zza łuku przymierzył Radwański, skutecznym wejściem pod kosz popisał się  Michał Jędrzejewski, a drogę do kosza znalazł też Salamonik i obie drużny dzieliło już 13 "oczek" (52:39). Stłumieni goście za sprawą Pochockiego zdołali jeszcze zakończyć pierwszą połowę pozytywnym akcentem. Znów dał o sobie znać Piechocki, który popisał się skuteczną penetracją, a że dodatkowo był faulowany, to dołożył jeszcze jeden punkt z linii rzutów wolnych (52:42).

To pozytywne zakończenie goście przełożyli na start drugiej połowy. Akcję 2+1 zaprezentował Michał Kwiatkowski, a następnie zabrał piłkę Jędrzejewskiemu i Adamczewski mógł bez asysty żadnego obrońcy wykończyć akcję (52:47). Na całe szczęście dla GTK w porę zareagował kapitan. Salamonik przeprowadził dwie skuteczne akcje i przewaga zespołu Pawła Turkiewicza znów była bezpieczna (56:48). Noteć nie zamierzała się jednak tak łatwo poddawać i po "trójce" Kwiatkowskiego oraz celnym rzucie Groda oba zespoły dzieliły już tylko trzy punkty różnicy (58:55). W tym momencie na parkiecie pojawił się Filipiak i z miejsca "przywitał" się z rywalami trafieniem zza łuku. Następnie były rozgrywający Noteci idealnie obsłużył Salamonika i zaliczył przechwyt, po którym niesportowy faul popełnił Kowalewski. Po jednym celnym rzucie wolnym gospodarze prowadzili różnicą 10 "oczek" (65:55). Ostatecznie inowrocławianie zdołali odrobić dwa punkty, bo kwartę zakończył celnym rzutem wolnym Pochocki (71:63).

Podobnie jak na początku trzeciej kwart, również tą ostatnią gliwiczanie zaczęli w fatalnym stylu. Po akcji Kowalewskiego straty Noteci wynosiły już tylko cztery "oczka" (75:71). Kiedy wydawało się, że przyjezdni mogą w końcu dopiąć swego znów nastąpił zryw GTK. Siedem kolejnych punktów, zwieńczonych "trójką" Filipiaka spowodowało, że sytuacja dla miejscowych znów była bezpieczna (82:71). Trener Łukasz Żytko widząc, że sytuacja jego zespołu robi się coraz trudniejsza poprosił o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami. Po 120 sekundach przerwy obie drużyny wróciły na parkiet, ale teraz lepiej prezentowała się Noteć. Kiedy na minutę przed upływem regulaminowego czasu gry dwa wolne trafił Salamonik i gliwiczanie prowadzili różnicą ośmiu "oczek" (88:80) wszystko wskazywało na to, że emocje w tym meczu już się skończyły. Nic bardziej mylnego, bo po drugiej stronie kosza trafił Pochocki, a faulowany Jędrzejewski spudłował dwa rzuty wolne. Nie pomylił się za to Pochocki i na 30 sekund przed końcową syreną oba zespoły dzieliły już tylko cztery punkty (88:84). Goście kontynuowali strategię przerywania akcji faulami. Tym razem na linii rzutów wolnych stanął Pieloch i pierwszy rzut chybił. Mimo nerwowej sytuacji druga próba okazała się skuteczna, a kiedy pod drugim koszem w prostej sytuacji przestrzelił Kowalewski stało się jasne, że dwa punkty zostaną w Gliwicach.

Za tydzień GTK zagra na wyjeździe z SKK Siedlce.

GTK Gliwice - Noteć Inowrocław 92:84 (20:20, 32:22, 19:21, 21:21)

GTK: Filipiak 9 (2x3), Dziemba, Radwański 16 (2x3), Salamonik 28 (3x3), Ratajczak 6 - Zmarlak 18 (1x3), Pieloch 11 (2x3), Jędrzejewski 4, Podulka, Weselak. Trener Paweł TURKIEWICZ.

Noteć: Kwiatkowski 11 (1x3), Pochocki 24 (2x3), Maciejewski 2, Adamczewski 7 (1x3), Grod 17 (2x3) - Kowalewski 14, Lisewski 7, Wierzbicki 2, Sroczyński. Trener Łukasz ŻYTKO.