GTK przegrało szósty mecz z rzędu - pierwszy pod wodzą nowego trenera, Pawła Turkiewicza - ale dyspozycja gliwiczan w drugiej połowie daje nadzieję, iż ta fatalna seria wkrótce zostanie przerwana.

Zanim jednak na parkiecie zrobiło się ciekawie byliśmy świadkami dość jednostronnego pojedynku i w dodatku bardzo słabej dyspozycji gliwiczan, którzy w ciągu pierwszych 20 minut gry zdobyli tylko 18 punktów. Na tak mizerny dorobek złożyła się beznadziejna skuteczność w rzutach z dystansu, gdzie ani jedna próba GTK nie znalazła drogi do kosza oraz rzutów wolnych. Tradycyjnie już gospodarze mieli też problem ze stratami, których w ciągu pierwszej połowy popełnili aż 10. Goście nie prezentowali się dużo lepiej jednak dominowali "na deskach" i to dzięki możliwości ponawiania akcji i wykorzystywaniu błędów GTK wypracowali sobie aż 17-punktową przewagę do przerwy (18:35).

Odmieniony zespół Pawła Turkiewicza mogliśmy oglądać już od pierwszych minut drugiej połowy. Sygnał do ataku dał Tomasz Wróbel, który najpierw skutecznie dograł do Łukasza Paula, a następnie sam wykończył akcję. Po celnej "trójce" Piotra Pluty i trafieniu z półdystansu Łukasza Bodycha GTK zniwelowało straty do siedmiu punktów różnicy (33:40). Na więcej w tej części gry nie pozwoli koszykarze Znicza Basket, którzy za sprawą Damiana Janiaka i rezerwowego rozgrywającego, Adriana Kordalskiego znów wypracowali bezpieczną przewagę (38:49). Nadzieję na korzystny rezultat przywrócił gospodarzom Paweł Szymański, który z rogu boiska trafił zza łuku.

Na początku ostatniej kwarty gliwiczan znów napędzał Wróbel. Również Pluta poprawił skuteczność. Jeden z jego rzutów dobił Wojciech Fraś. Zmęczony Wróbel w końcu opuścił parkiet, a Artur Włodarczyk, który do tej pory nie mógł tego spotkania zaliczyć do udanych wykorzystał moment zagapienia pruszkowian i z czystej pozycji dołożył gliwiczanom trzy punkty, które jednocześnie pozwoliły zniwelować straty do zaledwie czterech "oczek " (51:55). W tym momencie wydawało się, że rozpędzeni koszykarze GTK dopną swego i przejmą kontrolę nad meczem. Niestety, znów dała o sobie znać nonszalancja gospodarzy, którzy najpierw nie potrafili zebrać piłki pod własną tablicą pozwalając rywalom trzykrotnie ponawiać jedną akcję, a następnie popełnili dwa proste błędy przy wyprowadzaniu piłki. To bezlitośnie wykorzystał Patryk Przyborowski i przekreślił szanse miejscowych na korzystny rezultat. Ostatecznie Znicz Basket wygrał na wyjeździe 65:54.

Za tydzień GTK zakończy pierwszą rundę rozgrywek spotkaniem w Stargardzie Szczecińskim z miejscową Spójnią.