Nadal bez wyjazdowej wygranej. GTK w Ostrowie Wlkp. zagrało bardzo słabo i przegrało różnicą 22 punktów. Arged BM Slam Stal, choć do treningów wróciła dopiero w środę, na parkiecie wyglądała zdecydowanie lepiej i zasłużenie odniosła zwycięstwo 83:61.

GTK Gliwice pierwotnie miało zmierzyć się z Arged BM Slam Stalą Ostrów Wlkp. tydzień temu i to na własnym parkiecie. Jednak z powodu potwierdzonych przypadków zachorowań w zespole z Wielkopolski musiał on przerwać treningi i został w całości skierowany na kwarantannę. Podopieczni Łukasza Majewskiego do zajęć wrócili w miniona środę, choć nie w komplecie. Nadal brakowało Jarosława Mokrosa. Wobec małej ilości jednostek treningowych szkoleniowiec gospodarzy szukał rozwiązań taktycznych, które zniwelują braki swojej drużyny. W ten sposób ostrowianie rozpoczęli mecz od obrony strefowej, która w pierwszym fragmencie spotkania przynosiła im oczekiwany skutek. Choć pierwsze punkty w meczu zdobył MJ Rhett, to potem dziewięć kolejnych "oczek" zdobyli miejscowi. Po "trójce" Jakuba Garbacza było już 9:2 i trener gości, Matthias Zollner poprosił o przerwę na żądanie. Trudno się temu było dziwić, gdyż gliwiczanie mieli spore problemy z trafianiem z dystansu, a innych pomysłów na rozbicie obrony strefowej rywala nie mieli. Po powrocie na parkiet, w tym dniu będący zmiennikiem James Florence zdobył kolejne punkty, ale w kolejnych akcjach koszykarze GTK zaczęli stopniowo co raz lepiej grać w ataku. Joshua Perkins umiejętnie obsługiwał swoich kolegów, a z jego podań korzystał m.in. Rhett. Kiedy w końcu zza łuku trafił Terry Henderson było już tylko 13:10, ale tym samym po chwili odpowiedział Jakub Garbacz. Kiedy kolejne podanie w pole trzech sekund wykorzystał Rhett, a Jordon Varnado popisał się akcją 2+1 było już tylko 16:15, ale jeszcze przed końcem pierwszej kwarty Florence wymusił przewinienie i wykorzystał dwa rzuty wolne. 

"Stalówka" od początku drugiej części meczu postawiła na rzuty z dystansu. Dwa trafienia Taureana Greena i jedno Chrisa Smitha pozwoliły odskoczyć na dziewięć punktów przewagi (30:21). Gliwiczanie próbowali odpowiadać tym samym, ale wszystkie rzuty zza łuku okazywały się być niecelne. Kiedy dodatkowo raz jeszcze zza linii 6,75 m przymierzył Garbacz, a Smith zabrał piłkę Hendersonowi i samotnie popędził na kosz (35:23) trener Matthias Zollner kolejny raz poprosił o przerwę na żądanie. Serię miejscowych przerwał dopiero Henderson, ale ostrowianie nadal byli skuteczni po drugiej stronie parkietu. Josip Sobin długo pracował na dobrą pozycję w strefie podkoszowej, ale w końcu oddał rzut, który nielegalnie zbijał z obręczy jeden z zawodników GTK i punkty zostały zaliczone, a w kolejnej akcji z dystansu przymierzył Florence. Skuteczny rzut z półdystansu zdołał jeszcze oddać Varnado, ale przyjezdni tracili po 20 min. gry aż 12 punktów do rywala (40:28).

Jeśli ktokolwiek miał jeszcze nadzieję, że gliwiczanie po przerwie będą w stanie nawiązać wyrównaną walkę z rywalem, szybko musiał ją porzucić. Gospodarze rozpoczęli drugą połowę meczu od serii 14:0 i praktycznie "zamknęli" mecz. Nie do zatrzymania dla gliwiczan był Garbacz, który do rzutów z dystansu dołożył świetne zbiegnięcia pod kosz. Po kolejnej "trójce" Smitha było 54:28 i trudno było liczyć na to, że w tym meczu może się jeszcze coś wydarzyć. Koszykarze GTK nie zamierzali jednak jeszcze się poddawać. Sygnał do odrabiania strat dał Henderson, który w krótkim odstępie czasu dwa razy przymierzył zza łuku. Punkty spod kosza dołożyli też Szymon Szymański oraz Daniel Gołębiowski i po serii 10:0 dla gości tym razem o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami poprosił Łukasz Majewski. Efekt był dla niego zadowalający, bo po wznowieniu gry z dystansu trafili Florence i Garbacz, co ponownie uspokoiło sytuację. Na koniec trzeciej odsłony dobry fragment zaliczył Gołębiowski, który najpierw trafił "trójkę", a potem popisał się przytomną dobitką (64:46).

Swój udział w meczu zakończył jednak przedwcześnie, kiedy po dyskusjach z arbitrami otrzymał drugie przewinienie techniczne i musiał udać się do szatni. Gospodarze z kolei nadal cieszyli się grą. Przechwyt i kontra Szymona Ryżka czy też wejście pod kosz Marcina Dymały pokazały, że gliwiczanie nie mają już kompletnie żadnego pomysłu, jak wrócić do gry. Dzięki trafieniom z dystansu Perkinsa i Hendersona ostrowianom nie udało się odskoczyć jeszcze bardziej, choć w ataku wychodziło im praktycznie wszystkie i nie mogły tego zmienić problemy z przewinieniami Kinga i Sobina. Ostatecznie miejscowi wygrali 83:61, pokazując że twierdza Ostrów nadal ma się dobrze, a GTK kolejny raz potwierdziło, że na wyjazdach gra bardzo słabo.

Czy to się zmieni w Sopocie, gdzie już za pięć dni GTK zagra z Treflem? Trener Matthias Zollner ma nad czym pracować, bo przy takiej dyspozycji w spotkaniach w charakterze gości trudno będzie myśleć o zrealizowaniu celu, jakim jest udział w play off.   

Arged BM Slam Stal Ostrów Wlkp. - GTK Gliwice 83:61 (18:15, 22:13, 24:18, 19:15)

Stal: Taurean Green 13 (3x3), Chris Smith 15 (2x3), Jakub Garbacz 21 (5x3), Josip Sobin 5, Shawn King 6 - James Florence 19 (3x3), Marcin Dymała 2, Szymon Ryżek 2, Kamil Nawrot, Marcin Pławucki. Trener Łukasz Majewski.

GTK: Joshua Perkins 7 (1x3), Daniel Gołębiowski 7 (1x3), Jordon Varnado 11 (1x3), Szymon Szymański 4, MJ Rhett 9 - Terry Henderson 18 (4x3), Mateusz Szlachetka 3 (1x3), Bartosz Majewski 2, Łukasz Diduszko. Trener Matthias Zollner.