Tylko do przerwy przebudowany zespół GTK Gliwice był w stanie toczyć wyrównaną walkę z silnym PTG Sokołem Łańcut. Po przerwie goście udowodnili swoją wyższość i obnażyli braki drużyny Stanisława Mazanka i Łukasza Kopery.

W drużynie z Padkarpacia w trakcie letniej przerwy również doszło do roszad. Nowymi postaciami w PTG Sokole zostali doświadczeni Krzysztof Jakóbczyk i Jerzy Koszuta. I to właśnie w oparciu o tych dwóch koszykarzy koszykarze z Łańcuta budowali swoje akcje. Wspomnianą dwójkę niezwykle aktywnie wspomagał Bartosz Czerwonka i to po jego trafieniach goście cały czas minimalnie byli lepsi od miejscowej drużyny (8:10). Gospodarze po raz pierwszy wyszli na prowadzenie po skutecznej akcji Huberta Pabiana (12:10). Od tego momentu oba zespoły toczyły zaciętą rywalizację kosz za kosz i dopiero dwie ostatnie minuty tej kwarty zmieniły obraz gry. Wszystko za sprawą Koszuty, który popisał się celną "trójką". W kolejnych akcjach gliwiczanie nie potrafili znaleźć sposobu na przeciwników i faulowali, a z racji przekroczenia limitu przewinień w tej części gry zawodnicy PTG Sokoła za każdym razem stawali na linii rzutów wolnych i bezbłędnie wykorzystywali łatwe okazje na powiększenie swojego dorobku (19:27).

Po wysokiej dyspozycji obu drużyn w ataku w ciągu pierwszych 10 minut w kolejnej fazie gry mieliśmy wyraźny przestój. Piłka po rzutach nie chciała wpadać do kosza i dopiero przełamanie Wojciecha Frasia, który dwukrotnie ulokował ją w siatce GTK zaczęło się zbliżać do PTG Sokoła. Kiedy rzuty osobiste pewnie wykonali Tomasz Wróbel i Łukasz Bodych na tablicy świetlnej pojawił się kolejny remis (po 32). Radość gliwiczan nie trwała jednak zbyt długo, bo tuż przed przerwą drogę do kosza znalazł Rafał Kulikowski, a kolejnym rzutem z półdystansu popisał się Koszuta (32:36).

Zacięta rywalizacja w pierwszej połowie dawała nadzieję na duże emocje także po przerwie. Gospodarze rozpoczęli od pierwszego celnego rzutu z dystansu w wykonaniu Pabiana (35:36), ale podrażnieni łańcucianie nie zamierzali odpuszczać. Najpierw ich dorobek powiększył Kulikowski, a następnie znów dał o sobie znać Jakóbczyk (35:42). W tym momencie gliwiccy trenerzy poprosili o przerwę na żądanie, a po niej mogliśmy zaobserwować odmieniony zespół. Najpierw dwukrotnie drogę do kosza znalazł Piotr Pluta, a następnie punkty dołożył Bodych (41:42). Goście mieli jednak w swoich szeregach Jakóbczyka, który w kluczowych momentach brał ciężar gry na swoje barki. Rozgrywający PTG Sokoła kolejny raz trafił zza linii 6,75 m, a chwilę później w jego ślady poszedł Tomasz Fortuna. Przy rzucie był faulowany i dołożył kolejne "oczko" z linii rzutów wolnych (45:52). GTK próbowało odrabiać straty próbami z dystansu, ale te nie chciały wpadać do kosza. Spore problemy ze skutecznością miał Jakub Załucki, który jak się później okazało w całym meczu trafił zaledwie raz w trzynastu próbach. Powtórzyła się także sytuacja z pierwszej kwarty, kiedy to faulowani zawodnicy Dariusza Kaszowskiego stawali na linii rzutów wolnych i skutecznie powiększali swoją przewagę. Gwoździem do trumny była ostatnia akcja tej części gry. Wybijający piłkę zza linii bocznej Dawid Morawiec podał ją tak niefortunnie iż przejął ją Przemysław Wrona i samotnie popędził na niebroniony kosz (45:60).

Nie było już pogoni gliwiczan w ostatniej części gry za przeciwnikiem. Doświadczeni goście kontrolowali przebieg gry, a ich obrona strefowa skutecznie zniechęciła koszykarzy GTK do odrabiania strat. Gospodarze, choć są zespołem z dużym potencjałem ofensywnym, tego dnia nie potrafili znaleźć drogi do kosza rywali i ostatecznie w inauguracyjnym spotkaniu sezonu 2015/16 ponieśli dość wysoką porażkę. PTG Sokół zasłużenie wygrał 72:55, pokazując uporządkowaną, a przede wszystkim skuteczną koszykówkę. Przed zespołem Stanisława Mazanka i Łukasza Kopery sporo pracy, bo choć w drużynie drzemie spory potencjał, to jednak w kilku akcjach było widać brak zrozumienia, co zaowocowało sporą ilością niepotrzebnych strat.

W następnej kolejce GTK Gliwice zagra w Inowrocławiu z tamtejszą Notecią.