Arged BM Stal Ostrów Wlkp. nie pozostawił złudzeń kto jest lepszym zespołem. GTK zagrało bardzo słabo, a porażka aż 70:122 jest najdotkliwszą w historii występów gliwickiego klubu w Energa Basket Lidze.

To był ostatni w tym roku mecz GTK na własnym parkiecie. Do Gliwic zawitał mistrz Polski w sezonie 2020/21, czyli Arged BM Stal Ostrów Wlkp. Zespół Igora Milicicia nie najlepiej rozpoczął krajowe rozgrywki i na swoim koncie miał już trzy porażki, w tym w ostatnim meczu z Twardymi Piernikami Toruń. Było oczywiste, że kolejna porażka w ich przypadku nie wchodziła w grę i goście od pierwszych minut prezentowali wysoką dyspozycję. Miejscowi próbowali im dotrzymywać kroku, ale udało się to tylko do połowy pierwszej kwarty. Po "trójce" Keyshawna Woodsa było jeszcze 9:9, ale chwilę później przyjezdni odjechali. Wysoką skuteczność w rzutach dystansowych prezentował Trey Drechsler, a umiejętnie wspierał go również James Palmer Jr. Kiedy dwa rzuty wolne wykorzystał James Florence było już 10:29 i zanosiło się na pogrom. Końcówka tej części gry należała jednak do GTK, a dwa trafienia z dystansu zaliczyli Daniel Gołębiowski i Roberts Stumbris (16:31).

Po wznowieniu gry Stal kontrolowała sytuację na parkiecie. "Trójki" Jarosława Mokrosa i Denzela Anderssona ostudziły zapędy gliwiczan (20:37). Ostrowianie prezentowali świetną skuteczność, a brylował w trafianiu do kosza Drechlser, który dorzucił kolejne dwa trafienia zza linii 6,75 m (24:43). Gospodarze próbowali odpowiadać tym samym i swoje trafienia zaliczyli Gołębiowski i Stumbris, ale nie pozwoliło to zbliżyć się do rywala. Kiedy tylko następowało drobne rozluźnienie w szeregach obronnych gości trener Milicić natychmiast reagował i przywoływał swoich zawodników do porządku.  Po dwóch skutecznych akcjach Palmera przewaga ostrowian ponownie sięgła 20 punktów (37:57). W końcowych fragmentach pierwszej połowy uaktywnił się dodatkowo Kobi Jordan Simmons, a równo z syreną kolejną "trójkę" przymierzył Drechsler (43:67). 

Taryfy ulgowej nie było również po przerwie. Ostrowianie wyszli z szatni tak jakby mecz zaczynał się od nowa i zdobyli pierwszych dziewięć punktów. Pięć z nich było autorstwa Palmera, a trzy po akcji 2+1 dorzucił Michael Young (43:76). W szeregach GTK trudno było znaleźć zawodnika, który byłby w stanie poderwać zespół do walki. To po stronie gości było widać większe zaangażowanie i wolę walki. Pod koniec trzeciej kwarty trener Milicić wprowadził na parkiet Michała Plutę i syn legendy śląskiej koszykówki, Andrzeja szybko pokazał, że ma papiery na grę i był zawodnikiem, który znacząco przyłożył rękę do potężnej wygranej klubu z Ostrowa Wlkp. Przyjezdni już po 30 min. gry byli blisko przekroczenia bariery 100 punktów, ale ostatecznie ich licznik zatrzymał się na liczbie 94. Gospodarze w tym momencie mieli na swoim koncie tylko 57 "oczek".

Demolowanie GTK trwało również w czwartej kwarcie, bo podopieczni Milicicia ani na moment nie spuszczali z tonu. Grali do końca, do ostatniej wręcz sekundy a ich wynik na koniec meczu okazał się bardzo imponujący. Łącznie zdobyli 122 punkty, tracąc zaledwie 70. Dla GTK to najgorszy wynik w historii występów w ekstraklasie, a w perspektywie seria gier wyjazdowych, których do końca roku będzie aż sześć. Gliwiczanie muszą mocno popracować nad tym, by coś zmienić w swojej grze i wrócić na właściwe tory.

Kolejny mecz GTK zagra w Bydgoszczy 11 listopada z miejscową Astorią. 

GTK Gliwice - Arged BM Stal Ostrów Wlkp. 70:122 (16:31, 27:36, 14:27, 13:28)

GTK: Jabarie Hinds 2, Keyshawn Woods 10 (2x3), Roberts Stumbris 15 (2x3), Filip Put 10, Adam Ramstedt 6 - Daniel Gołębiowski 12 (2x3), Matthew Williams 7 (1x3), Aleksander Wiśniewski 6 (1x3), Szymon Szymański 2, Mikołąj Adamczak, Aleksander Busz. Trener Robert Witka.

Stal: James Palmer Jr. 23 (3x3), Kobi Jordan Simmons 7 (1x3), Trey Drechsler 27 (5x3), Denzel Andersson 13 (1x3), Michael Young 14 (1x3) - Jarosław Mokros 12 (2x3), Igor Wadowski 9 (2x3), James Florence 6, Bartosz Rachwalski, Krzysztof Rozpędowski.Trener Igor Milicić.