Nowym zawodnikiem GTK Gliwice został Marek Piechowicz. Doświadczony skrzydłowy grał już w przeszłości w ekstraklasie w barwach Anwilu Włocławek, Siarki Tarnobrzeg i Kotwicy Kołobrzeg. 

Piechowicz to wychowanek Zagłębia Sosnowiec. W 2005 roku w trakcie turnieju finałowego mistrzostw Polski juniorów rozgrywanych we Włocławku został wypatrzony przez przedstawicieli lokalnego Anwilu i od następnego sezonu przeniósł się na Kujawy. Z nowym klubem podpisał wieloletnią umowę, a przez dwa następne lata zdobywał kolejne medale. Do swojej kolekcji dołożył złoty i srebrny "krążek" mistrzostw Polski juniorów i juniorów starszych. Niestety, w seniorskim zespole Anwilu naszpikowanym wówczas czołowymi zawodnikami nigdy nie zdołał się przebić, choć łącznie w najwyższej klasie rozgrywkowej zaliczył 10 występów.

W końcu zdecydował się na przenosiny do I-ligowej Stali Stalowa Wola. Z miejsca stał się jednym z liderów tego zespołu i choć "Stalówka" zajęła dopiero 7. miejsce po sezonie zasadniczym, to w play off dotarła do finału rozgrywek i awansowała do ekstraklasy. Piechowicz do niej jednak nie wrócił, bo postanowił wrócić w rodzinne strony i podpisał kontrakt z MKS-em Dąbrowa Górnicza. W tym klubie przez dwa sezony także bił się o awans do Polskiej Ligi Koszykówki, ale w decydujących meczach najpierw lepsza okazała się Siarka Tarnobrzeg, a następnie ŁKS Łódź. Co ciekawe, w tej ostatniej drużynie grał wówczas inny nasz zawodnik, Marcin Salamonik. Po dwóch niepowodzeniach z rzędu Piechowicz postanowił zmienić otoczenie i parafował kontrakt z Siarką. W niej niski skrzydłowy prezentował się bardzo dobrze, ale po zaledwie jednym sezonie zdecydował się na powrót do... Dąbrowy Górniczej, gdzie nadal walczono o to, by znaleźć się wśród najlepszych. Ta sztuka kolejny raz się nie udała, bo już w I rundzie play off lepsze okazało się Miasto Szkła Krosno.

Dynamiczny skrzydłowy jeszcze raz zdecydował się na przenosiny do ekstraklasy i tym razem trafił do Kotwicy Kołobrzeg, gdzie trenerem był Dariusz Szczubiał, który prowadził go również w Siarce. Ten okres nie był jednak zbytnio udany dla Piechowicza i po roku gry na Pomorzu Zachodnim zawodnik wrócił do rodzinnego miasta, gdzie reaktywowane Zagłębie ponownie grało w I lidze. Środków finansowych w drużynie prowadzonej przez Tomasza Służałka zabrakło już po jednym sezonie i koszykarz ponownie musiał szukać pracodawcy. Wybór padł na GKS Tychy, gdzie występował przez dwa kolejne sezony. w Ostatnim z nich średnio notował 9,7 punktu, 4,0 zbiórki i 1,3 przechwytu na mecz.

Teraz Piechowicz ponownie wraca na poziom ekstraklasy, a jego nowym klubem będzie beniaminek, GTK Gliwice. - Chciałem ponownie spróbować swoich sił w PLK. Podjęliśmy nawet z żona decyzję, iż w przypadku oferty z innej części Polski, jesteśmy w stanie się przeprowadzić. Ostatecznie nie było to konieczne, bo z propozycją zadzwonił trener Paweł Turkiewicz - przyznaje doświadczony skrzydłowy. - W pierwotnej wersji budowy drużyny nie byłem w niej przewidziany, ale w międzyczasie zmieniła się koncepcja. Długo się nie zastanawiałem i od razu przystałem na propozycję - dodaje.

Skrzydłowy w klubie z Gliwic od samego początku czuje się bardzo dobrze. - Z większością zawodników znam się z parkietów, dlatego też nie potrzebowałem czasu na aklimatyzację. W drużynie panuje świetna atmosfera i wszyscy są podekscytowani tym, że nie długo zagramy w ekstraklasie. W takiej sytuacji bardzo dobrze się pracuje, a i warunki do treningów mamy perfekcyjne. Zajęcia są urozmaicone, trener powoli wprowadza już elementy taktyki, pracujemy nad wytrzymałością oraz ćwiczymy na siłowni - wyjaśnia.

Od przyszłego tygodnia do zajęć dołączą obcokrajowcy, ale sam Piechowicz póki co niewiele o nich wie. - Nie oglądałem  w internecie ich występów. Na takich materiałach każdy wypada dobrze. Zobaczymy jak będą się prezentować na żywo, a początki nie będą łatwe. Przejście z koszykówki amerykańskiej na europejską wymaga czasu. To trochę taka loteria, bo nie każdy potrafi się przestawić - zauważa Piechowicz, który przecież miał już okazję współpracować z różnymi zawodnikami zza oceanu. - Nie chcę w tej chwili oceniać naszych szans. Jeśli chodzi o Polaków to większość z nas grała ostatnio w I lidze i sam jestem ciekaw, jak wypadniemy na wyższym poziomie - dodaje na zakończenie.