GTK po lekkich zmianach, ale stare grzechy nadal obowiązują. Kiedy tylko Anwil zdołał odjechać w drugiej kwarcie meczu szybko okazało się, że jest już po meczu. Gliwiczanie do meczu wrócić już nie zdołali i ostatecznie przegrali 95:71. Szukając pozytywów warto odnotować powrót po kontuzji Kacpra Radwańskiego, który zdobył 9 punktów.

Po pięciu porażkach z rzędu, ale też po przerwie reprezentacyjnej gliwiczanie wrócili na parkiet. Zadanie należało do tych gatunku bardzo trudnych, bo wizyty we Włocławku nigdy nie należały do przyjemnych. Anwil najgorsze miał już za sobą, a postawa w obecnym sezonie z pewnością rozbudziła nadzieje na medalowe aspiracje. W Gliwicach przerwę wykorzystano na lekkie przemodelowanie składu. Do wcześniej ściągniętego w trybie awaryjnym Damonte Dodda dołączył Joshua Fortune, który w Grecji grał niewiele. Jednocześnie z klubem pożegnali się Keyshawn Woods i Szymon Szymański. Ten drugi udał się na wypożyczenie do I-ligowego Miasta Szkło Krosno. Z kolei we Włocławku podziękowano za grę Kavellowi Bigdy-Williamsowi, a w jego miejsce zatrudniono Zigę Dimca. Reprezentant Słowenii to uznane nazwisko na europejskim rynku, a przede wszystkim uczestnik ostatnich igrzysk olimpijskich oraz mistrz Europy z 2017 roku. Utytułowany środkowy, choć już gotowy do gry, to jeszcze w pierwszym składzie nie wyszedł. W meczowej piątce znalazł się z kolei Szymon Szewczyk, który jeszcze niedawno bronił barw GTK. Sentymentów na parkiecie jednak nie było i doświadczony zawodnik szybko przypomniał o swoich umiejętnościach. Po jego dwóch "trójkach" było 8:4. Wśród gości prym w ataku chciał wieść Jabarie Hinds, ale początkowo popełniał sporo błędów. Kiedy jednak w trudnej sytuacji kończącego się czasu na oddawanie rzutu i dość dalekiej odległości od kosza amerykański rozgrywający trafił przez ręce przyjezdni nabrali wiatru w żagle. Debiutujący Fortune popisał się akcją 2+1, a Roberts Stumbris także trafił zza łuku i było po 14. Miejscowi wrócili na prowadzenie za sprawą Luke'a Petraska, a podwyższył je Dimec, który wykorzystał dwa rzuty wolne. Zespół Roberta Witki ponownie był blisko po trafieniu zza linii 6,75 m Matthew Williamsa, ale jeszcze przed końcem tej kwarty tym samym odpowiedział James Bell (21:17).

Wcześniej na parkiecie po rocznej przerwie pojawił się Kacper Radwański. Kapitan GTK szybko przypomniał o sobie kibicom i także trafił z dystansu. Gliwiczanie nie mieli jednak odpowiedzi na Dimca, który wykorzystując swoją przewagę fizyczną siał spustoszenie w polu trzech sekund. Kiedy zza łuku przymierzył Maciej Woroniecki, a dwa "oczka" dołożył Jonah Mathews (30:22), trener Robert Witka poprosił o przerwę na żądanie. Niestety, po niej raz jeszcze Anwil trafił z dystansu, a autorem trafienia był Alex Olesinski. Odpowiedział mu tym samym Stumbris, a Filip Put także dołożył trzy punkty po akcji 2+1. Fortune trafił jeden rzut wolny i było tylko 35:29, ale potem włocławianie włączyli kolejny bieg. Nie do zatrzymania był Mathews, który albo popisywał się skutecznymi wjazdami pod kosz, albo trafiał z półdystansu. Swoje dołożył także Bell, a GTK odpowiedziało już tylko jedną "trójką" Puta (51:32). Przewaga gospodarzy wynikała głównie z wysoko wygranej rywalizacji o zbiórki oraz fatalnej skuteczności gliwiczan, którzy trafili tylko cztery rzuty za dwa punkty.

Po przerwie obraz gry nie uległ zmianie. Anwil bronił wypracowanej przewagi, a z czasem zaczął ją powiększać. Gospodarze umiejętnie wykorzystywali błędy defensywy gości. W roli egzekutora występował Petrasek, który korzystając z swoich parametrów kończył akcje pod koszem albo trafiał z dystansu (58:36). Kiedy kolejną "trójkę" dołożył Szewczyk było już 65:40 i trener Robert Witka poprosił o kolejną przerwę na żądanie. Do walki próbowali jeszcze gości poderwać Radwański i Fortune, którzy trafili zza linii 6,75 m, ale wobec znacznej dysproporcji sił w strefie podkoszowej przewaga gospodarzy nie malała. Zaledwie fragment gry w wykonaniu Dimca wystarczył, by włocławianie wrócili na właściwe tory. Kolejny raz z dystansu przymierzył także Woroniecki, a Olesinski z półdystansu ustalił wynik po 30 min. gry (78:50). 

W ostatniej odsłonie trener Robert Witka szybko zrezygnował z większości obcokrajowców i na parkiecie w większości obserwowaliśmy polski zestaw. Kolejce cenny minuty po długiej przerwie zbierał Radwański, a dodatkowo oprócz agresywnej obrony dał sporo dobrego trafiając wszystkie trzy próby zza łuku. Aktywnie prezentowali się także Put i Aleksander Wiśniewski, co w ostatecznym rozrachunku pozwoliło wygrać ostatnią kwartę. Oczywiście, całościowo nie mogło to zmazać fatalnego obrazu w przekroju całego meczu, ale też trudno liczyć na poprawę bez wzmocnienia strefy podkoszowej. W meczu z Anwilem GTK miało aż o 20 zbiorek mniej, co nie mogło nie znaleźć odzwierciedlenia w wyniku końcowym. Zespół Przemysława Frasunkiewicza wygrał 95:71 i wrócił na 1. miejsce w ligowej tabeli. Z kolei gliwiczanie nadal będą znajdować się na ostatnim miejscu i bez kolejnych ruchów transferowych trudno liczyć na poprawę lokaty.

W następnym meczu GTK zagra 12 grudnia z Grupą Sierleccy Czarni w Słupsku.


Anwil Włocławek - GTK Gliwice 95:71 (21:17, 30:15, 27:18, 17:21)

Anwil:
Kamil Łączyński, Jonah Mathews 19, James Bell 10 (2x3), Luka Petrasek 13 (1x3), Szymon Szewczyk 12 (3x3) - Marcin Woroniecki 13 (2x3),  Alex Olesinski 11 (1x3), Ziga Dimec 10, Maciej Bojanowski 5 (1x3), Rafał Komenda 2, Szymon Gallus. Trener Przemysław Frasunkiewicz.

GTK: Jabarie Hinds 8 (1x3), Joshua Fortune 11 (1x3), Daniel Gołębiowski 4, Roberts Stumbris 10 (3x3), Adam Ramstedt 7 - Filip Put 14 (3x3), Kacper Radwański 9 (3x3), Aleksander Wiśniewski 5 (1x3), Matthew Williams 3 (1x3),Aleksander Busz. Trener Robert Witka.