GTK mecz z Kingiem rozpoczęło bardzo obiecująco. To gliwiczanie w pierwszej kwarcie byli zespołem lepszy, ale z każdą kolejną minutą meczu mnożyły się błędy, a mocno osłabieni gospodarze nie mieli skrupułów, by je wykorzystać. Koszykarze ze Szczecina wygrywają 93:82, a zespół Roberta Witki pierwszą rundę rozgrywek zakończy na ostatnim miejscu w ligowej tabeli.

Mecz z Kingiem Szczecin był piątą kolejną wyjazdową potyczką GTK. Po druzgocących porażkach, w ostatnim spotkaniu z Grupą Sierleccy Czarni Słupsk dyspozycja drużyny Roberta Witki była już obiecująca i liczono na to, że w kolejnym meczu może być jeszcze lepiej. Dodatkowym atutem miał być debiut Kristijana Kraljiny, który miał wnieść dodatkową energię na parkiet. Chorwacki środkowy już od pierwszych minut pokazał jak wiele może wnieść do gry gliwiczan. Nowy zawodnik w barwach gości szybko zdobył osiem punktów. Bardzo dobry fragment zaliczył również Kacper Radwański, który najpierw wykończył kontrę, a następnie trafił zza łuku (9:17) i trener Arkadiusz Miłoszewski musiał poprosić o przerwę na żądanie. Trzeba przyznać, że szkoleniowiec miejscowych miał w tym meczu utrudnione zadanie, gdyż musiał sobie radzić bez Jaya Threatta i Malachiego Richardsona, którzy narzekali na urazy mięśniowe. Jednak po powrocie szczecinian na parkiet ich gra zaczęła wyglądać zdecydowanie lepiej. Uaktywnił się Stacey Davis, dobrą zmianę dał Paweł Kikowski. Po celnych "trójkach" obu tych zawodników miejscowi doprowadzili do wyrównania (21:21), a po chwili kapitan Kinga wyprowadził go na pierwsze prowadzenie. Tylko na moment, bo wyrównał Damonte Dodd, a Radwański rzutem z narożnika boiska w końcowych sekundach pierwszej odsłony zadecydował o tym, który zespół zejdzie na krótką przerwę prowadząc (23:26).

Kikowski, który dobrze wszedł w mecz również w kolejnej kwarcie pokazywał, że sztuka rzucania nie jest mu obca. Po jego trafieniu zza łuku (28:31) o przerwę na żądanie poprosił Robert Witka. Ta niewiele pomogła, bo zaraz po wznowieniu gry wyrównał Filip Matczak. Wprawdzie po chwili to znów GTK było bliższe zwycięstwa po celnym rzucie zza linii 6,75 m Jabarie Hindsa, ale gospodarze nacierali coraz mocniej. Kolejnym zawodnikiem, który sporo wniósł do ataku "Morskich Wilków" był Matczak. To jego trafienie z dystansu i skuteczna kontra pozwoliły ponownie objąć prowadzenie (41:40). W cieniu popisów pozostałych zawodników dobrymi zagraniami popisywał się także Sherron Dorsey-Walker. Kiedy obwodowy gracz Kinga wykończył kolejny szybki atak było już 52:42. Gliwiczanie przed przerwą dołożyli już tylko jedno "oczko", ale pozytywny obraz gry z pierwszej części meczu został całkowicie przysłonięty przez niechlujne wyprowadzanie szybkich ataków i podania w aut, bądź też kolejne błędy przy wyprowadzaniu piłki.

Po zmianie stron próbował szarpać Hinds, ale jego pojedyncze akcje niewiele mogły zdziałać. King miał w swoich szeregach Davisa, na którego GTK nie miało odpowiedzi/ Po serii jego skutecznych akcji i siedmiu punktach pod rząd (66:50) trener Witka ponownie skorzystał z przysługującej mu przerwy. Próbował również dyskutować z arbitrami i zarobił przewinienie techniczne, ale również i to nie potrafiło wykrzesać energii w jego zespole. Kiedy kontrę wsadem wykończył Davis było już 72:54. Hinds dokładał kolejne "oczka" do swojego dorobku, Stumbris trafił dwa rzuty wolne, ale to wszystko było zbyt mało, by wzbudzić w tym meczu jeszcze emocje (75:58).

Rolę Davisa w czwartej odsłonie przejął Kikowski, dla którego jak się później okazało był to najlepszy występ w sezonie. Weteran złapał swój rytm, a kolejnymi "trójkami" wbijał kolejne gwoździe do trumny z napisem GTK. W pewnym momencie różnica pomiędzy oboma zespołami wynosiła już 21 punktów różnicy (85:64). Dopiero w czwartej odsłonie swoje pierwsze punkty w meczu zdobył Filip Put. Łącznie skrzydłowy GTK zdołał ich uzbierać siedem. Wspierał go Krajina, który choć zmęczony to potrafił jeszcze kilka razy umieścić piłkę w koszu rywala. Ostatecznie szczecinianie wygrali 93:82, ale wynik nie odzwierciedla przewagi jaką mieli w tym meczu.

Dla GTK to był ostatni mecz w I rundzie rozgrywek i wiadomo już, że na półmetek rozgrywek podopieczni Roberta Witki zakończą zmagania na ostatnim miejscu w ligowej tabeli. Jednak jeszcze przed świętami gliwiczan czeka prestiżowy pojedynek z MKS-em Dąbrowa Górnicza. Mecz w hali Centrum będzie pierwszym z tych, które mogą decydować o tym, kto się utrzyma w lidze.

King Szczecin - GTK Gliwice 93:82 (23:26, 29:17, 23:16, 18:24)

King: Jakub Schenk 9 (1x3), Sherron Dorsey-Walker 20 (2x3), Filip Matczak 12 (2x3), Stacey Davis 18 (1x3), Mateusz Bartosz 4 - Paweł Kikowski 20 (5x3), Djoko Salić 10, Michał Kroczak. Trener Arkadiusz Miłoszewski. 

GTK: Jabarie Hinds 19 (1x3), Kacper Radwański 11 (2x3), Joshua Fortune 2, Roberts Stumbris 14, Kristijan Krajina 17 - Damonte Dodd 7, Filip Put 7 (1x3), Daniel Gołębiowski 5 (1x3). Trener Robert Witka.