GTK przegrywa po raz czwarty z rzędu. Tym razem gliwiczanie musieli uznać wyższość rezerw Śląska Wrocław, dla których było to pierwsze wyjazdowe zwycięstwo w tym sezonie.

Sporo pecha w bieżącym sezonie mają zawodnicy GTK. Na początku rozgrywek poważniej kontuzji kolana doznał Dawid Morawiec. Wkrótce do grona pechowców dołączył Jakub Załucki, choć w jego przypadku nie jest jeszcze jasne jak długa potrwa przerwa w występach. Tuż przed meczem ze Śląskiem Wrocław, na jednym z ostatnich treningów, urazu stawu skokowego nabawił się Kacper Radwański, który do Gliwic trafił po tym, jak okazało się, że Morawiec w sezonie 2015/16 już nie wybiegnie na parkiet. Dodatkowo, w trakcie minionego tygodnia rozwiązano umowę z Marcinem Ecką, który nie spełniał pokładanych w nim nadziei. W tej sytuacji trenerzy Stanisław Mazanek i Łukasz Kopera zadecydowali, iż po raz pierwszy w tym sezonie zagra Paweł Szymański. Rzucający obrońca od razu wskoczył do pierwszej piątki.

Pierwsze minuty szybko pokazały, iż musi upłynąć trochę czasu zanim wychowanek GTK wróci do swojej dyspozycji z poprzedniego sezonu. Zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście,  którzy po dwóch skutecznych kontrach objęli prowadzenie 0:4. Gliwiczanie po kilku błędach w pierwszych akcjach zaczęli dogrywać piłkę pod kosz i to przyniosło oczekiwany skutek. Naprzemiennie Wojciech Fraś i Łukasz Bodych zdobywali punkty z pola trzech sekund dzięki czemu udało się doprowadzić do remisu 6:6. Po chwili gospodarze objęli prowadzenie po dwóch celnych rzutach wolnych w wykonaniu Piotra Pluty, ale wrocławianie szybko zasygnalizowali, że nie zamierzają się poddawać. Najpierw zza łuku przymierzył Norbert Kulon, a następnie po błędzie Tomasza Wróbla kontrę wsadem zakończył Przemysław Hajnsz (8:11). Jeszcze przed końcem pierwszej kwarty kolejną "trójką" popisał się Kulon i goście prowadzili różnicą sześciu punktów (10:16) po pierwszych 10 minutach gry.

Gospodarze mieli sporo problemów z trafianiem do kosza, mimo wielu czystych pozycji. Również liczba popełnionych strat mogła przyprawiać gliwickich szkoleniowców o poważny ból głowy. Wydawało się, że początkiem lepszego może być start drugiej kwarty. Dzięki kolejnej współpracy zawodników podkoszowych trafienie zaliczył Fraś, a następnie akcją 2+1 popisał się Maciej Piszczek (15:16). Pogoń GTK zatrzymał Jakub Musiał, który przymierzył zza linii 6,75 metra i od tego momentu przewaga rezerw Śląska cały czas wynosiła kilka "oczek". Gliwiczanie znów zbliżyli się do rywali na różnicę dwóch punktów po "trójce" Szymańskiego (25:27), ale tym samym odpowiedział zaledwie 16-letni Dominik Wilczek (25:30).

Festiwal rzutów z dystansu trwał również po przerwie. Jak pierwszy trafił Przemysław Gworek, odpowiedział mu Wróbel, by po chwili po drugiej stronie parkietu celnym rzutem popisał się Wilczek (28:36). Kiedy kolejne dwa punkty dołożył Filip Czyżnielewski przewaga Śląska osiągnęła już dziewięć punktów różnicy (29:38). Od tego momentu obie strony miały spore problemy z przeprowadzeniem akcji ofensywnej zakończonej powodzeniem. Przez ponad cztery minuty gry wynik nie zmienił się i dopiero dwa rzuty wolne Piszczka zmieniły rezultat. Tuż po nim na linii rzutów wolnych stanął Fraś i także nie pomylił się ani razu (33:38). Spokój wrocławianom przywrócił Kulon i Wilczek (35:42).

Szansę na triumf gospodarzy przekreśliły pierwsze minuty czwartej kwarty, kiedy to GTK nadal miało problemy ze znalezieniem drogi do kosza. W tym czasie po raz kolejny zza łuku trafił Musiał (35:46). 17-letni zawodnik w kolejnych fragmentach spotkania nadal potwierdzał na parkiecie swoją wysoką dyspozycję i umiejętnie powiększał przewagę swojej drużyny (39:52). Gliwiczanie rozmiary porażki niwelowali już tylko rzutami wolnymi, gdyż nadal w akcjach ofensywnych było widać brak pomysłu na rozbicie obrony rywali. Ostatecznie goście wygrali 43:56 i po raz pierwszy w sezonie zanotowali wyjazdowe zwycięstwo. Z kolei drużyna Stanisława Mazanka i Łukasza Kopery przegrywa po raz czwarty z rzędu.

Za tydzień GTK zagra na własnym parkiecie z liderem rozgrywek, Miastem Szkła Krosno.