Nie tak wyobrażano sobie derbowe spotkanie w Gliwicach. GTK miało wygrać trzeci mecz z rzędu na własnym parkiecie, a tym czasem gospodarzy spotkał zimny prysznic w postaci klęski z również walczącym o utrzymanie AZS-em AWF-em Mickiewicz Romus Katowice.

Po dobrym, choć przegranym meczu w Warszawie z silną Legią, w Gliwicach liczono na komplet punktów w meczu z AZS-em AWF-em Mickiewiczem Romus Katowice i zbliżenie się w ligowej tabeli do bezpośredniego rywala w walce o utrzymanie. Niestety, tym razem zespół Pawła Turkiewicza zaprezentował się dużo gorzej i doznał druzgocącej klęski, przegrywając aż 67:89.

Początek meczu nie zwiastował tego, co wydarzyło się później. Gospodarze zaczęli bardzo dobrze. Po akcji 2+1 w wykonaniu Kacpra Radwańskiego GTK prowadziło 7:2. Przyjezdni szybko jednak poprawiło grę i po dwóch trójkach Łukasza Szczypki i byłego zawodnika gliwiczan, Karola Leszczyńskiego zniwelowało straty do dwóch "oczek" (10:8). Po chwili ten pierwszy przymierzył z półdystansu i na tablicy świetlnej pojawił się remis. Niemoc miejscowych trwała dalej i przez ponad cztery minuty gry nie potrafili oni znaleźć drogi do kosza. W tym czasie AZS AWF Mickiewicz Romus rozszalał się na dobre. Ich dorobek skutecznie powiększali ci najbardziej doświadczeni, czyli Mariusz Piotrkowski i Szczypka. Po kolejnym trafieniu tego ostatniego katowiczanie powiększyli przewagę do siedmiu punktów (10:17). Gliwiczanie zdobyli punkty dopiero z linii rzutów wolnych, kiedy dwa razy umieścił piłkę w koszu Łukasz Bodych. Kwartę zakończył skuteczną akcją Leszczyński (12:21).

W kolejnej części gry sygnał do odrabiania strat dał Wojciech Fraś, a kiedy drogę do kosza znalazł Tomasz Wróbel, straty zostały zniwelowane do sześciu punktów różnicy (18:24). W tym momencie sprawy w swoje ręce znów wziął Szczypka. Najpierw trafił z półdystansu, a po chwili poprawił z jeszcze większej odległości (18:31). Szybko odpowiedział mu Piotr Pluta, ale Szczypka trafiał dalej. Po tym jak zdobył swój 15 punkt w meczu przewaga gości urosła do 15 "oczek" (23:38). Na całe szczęście dla GTK w końcu przebudził się Łukasz Paul. W ciągu kolejnych pięciu minut zdobył 11 punktów i zniwelował straty do dziewięciu "oczek" (34:43), ale ostatnie słowo w tej połowie ponownie należało do Szczypki (34:45).

Środkowy GTK swoją dobrą serię kontynuował również po przerwie, ale w szeregach gości znalazł się kolejny zawodnik, który postanowił nie pozwolić rywalom zniwelować strat. Patryk Gospodarek najpierw trafił zza łuku, a następnie umiejętnie wykończył kontrę. Kiedy Paul wykorzystał dwa rzuty wolne, oba zespoły dzieliła różnica 10 punktów (42:52). Gospodarze ambitnie starali się jeszcze bardziej zmniejszyć dystans dzielący obie drużyny, ale rywale zza miedzy znów popisali się festiwalem "trójek". Kolejno trafiali: Gospodarek, Patryk Wieczorek, Piotrkowski, Szczypka i ponownie Wieczorek. Gliwiczanie odpowiedzieli tylko jednym takim rzutem, powracającego po kontuzji Artura Włodarczyka i przewaga rywali była gigantyczna (53:70).

Trudno było liczyć na to, że w ciągu ostatnich 10 minut gry koszykarze Pawła Turkiewicza będą w stanie odrobić tak duży dystans. Kiedy dodatkowo przez 180 sekund czwartej odsłony piłka nie chciała wpaść do kosza "Akademików" stało się jasne, że derby padną łupem przyjezdnych. Tym bardziej, że nadal szalał Szczypka. Kiedy dołączył do niego Kamil Nowak, który najpierw trafił zza linii 6,75 metra, a następnie dołożył kolejne dwa "oczka" przewaga gości wynosiła już 28 punktów różnicy (56:84)! Na całe szczęście od tego momentu katowiczanie już odpuścili, a zawodnicy rezerwowi gliwiczan zdołali trochę zmniejszyć rozmiary porażki (67:89).

Za tydzień GTK zagra w kolejnych derbach. Do Gliwic przyjedzie GKS Tychy. Początek meczu o godzinie 18.