MKS ponownie lepszy w derbach. Amerykański zaciąg dąbrowian pokazał swoją wyższość w starciu z rywalami po drugiej stronie parkietu, a dobra dyspozycja Polaków w GTK to było za mało, by skutecznie przeciwstawić się przeciwnikowi. Zespół Jacka Winnickiego wygrał 88:70.

Przed rokiem był blamaż. Więc teraz wszyscy zastanawiali się jak zawodnicy GTK Gliwice zainaugurują rozgrywki Energa Basket Ligi? Rywal ponownie był ten sam, co już powoli stało się ligową tradycją. Po raz czwarty w historii GTK i MKS Dąbrowa Górnicza stanęły naprzeciwko siebie w kolejce inaugurującej sezon. Do tej pory to spotkanie zawsze odbywało się w Gliwicach i teraz po raz pierwszy obie ekipy zmierzyły się w Hali Widowiskowo-Sportowej Centrum im. Zygmunta Cybulskiego. Co ciekawe, patronat nad halą został nadany raptem tydzień temu, podczas uroczystych obchodów 30-lecia klubu i derbowy mecz był pierwszym oficjalnym spotkaniem w tym obiekcie. MKS zbudował ciekawy zespół, a to oznaczało że iskier na parkiecie w niedzielny wieczór nie powinno zabraknąć. Smaku rywalizacji mieli dodać zawodnicy, którzy w przeszłości występowali po drugiej stronie barykady.

Pierwszy punkt w meczu zdobył Estończyk Matthias Tass, który po faulu Mateusza Szlachetki wykorzystał jeden rzut wolny. Odpowiedź gliwiczan była błyskawiczna, a będący na wolnej pozycji Filip Put przymierzył zza łuku. Tym samym odpowiedział Michał Sitnik, który nic sobie nie robił z obecności Szlachetki. Rozgrywający GTK szybko zrewanżował się po drugiej stronie parkietu akcją 2+1 (4:6). Kiedy po chwili Put popisał się kolenym trafieniem zza linii 6,75 m przewaga gości urosła do pięciu "oczek". Za odrabianie strat wziął się Joseph Chealey, który wykorzystywał przewagę fizyczną nad Troyem Franklinem Jr. Jego dwie skuteczne akcje pozwoliły miejscowym zniwelować straty, ale w tym momencie raz jeszcze skuteczny okazał się Put, który trafił po raz trzeci z dystansu. MKS nie dawał za wygraną i dzięki kolejnemu zrywowi zdołał nie tylko odrobić straty, ale i objąć prowadzenie po kolejnej udanej akcji Chealey'a. Po zespołowej akcji wsadem punkty zdobył Put (15:16), a poddenerwowany trener Jacek Winnicki poprosił o przerwę na żądanie. Ta przyniosło oczekiwany skutek, bo jego zespół poprawił grę i szybko zdobył cztery kolejne punkty, a o chwilę rozmowy ze swoim zespołem tym razem poprosił Maroš Kováčik. Serię gospodarzy przerwał Aleksander Busz, ale końcówka tej odsłony należała do miejscowych, a konkretnie Trevona Bluiett'a, który dwa razy trafił z dystansu (25:18). 

Udane zakończenie pierwszej kwarty było doskonałym motorem napędowym dla dąbrowian, którzy swoją przewagę powiększali głównie dzięki Martinowi Krampeljowi. Były zawodnik GTK najpierw popisał się skuteczną dobitką, a potem trafił zza łuku. Kiedy dodatkowo akcją 2+1 popisał się Alonzo Verge Jr. było już 35:19. Gości poderwał w końcu Franklin, a kiedy z rogu boiska przymierzył Szymon Ryżek straty gliwiczan zmalały do 11 "oczek" (37:26). Trener MKS-u poprosił o przerwę na żądanie, ale to nie zatrzymało przyjezdnych. Kolejne "trójki" były dziełem Szlachetki i Terrance'a Fergusona. Ten ostatni z łatwością ograł Mokrosa i wykończył dwutakt niwelując przewagę rywala do zaledwie sześciu punktów (42:36). Wynik pierwszej połowy ustałił Tass, wykorzystując jeden rzut wolny.

Po wznowieniu gry skuteczną dobitką popisał się Put i było już tylko 43:38. MKS nie zamierzał jednak pozwolić na więcej. Kolejne "trójki" Bluiett'a i Patryka Wilka uspokoiły sytuację (52:40). To nie był jednak koniec popisów dąbrowian, bo szybko przypomniał o sobie Chealey. Amerykański rozgrywający kolejnymi trafieniami z półdystansu powiększał przewagę swojej drużyny (56:41). Sytuacje próbował ratować Szymon Ryżek, który przymierzył z rogu boiska. Dąbrowianie mieli jednak w swoich szeregach Alonzo Verge Jr., który w krótkim odstępie czasu zdobył pięć punktów (61:46). GTK nie zamierzało jednak odpuścić. Kolejna dobitka Puta i punkty Fergusona spod kosza (61:51) spowodowały, że trener Winnicki ponownie poprosił o chwilę rozmowy ze swoimi zawodnikami. W kolejnej akcji Szlachetka zmniejszył straty do ośmiu "oczek", ale po drugiej stronie parkietu punkty dobitką zdobył Krampelj (63:53). 

Czwartą kwartę "trójką" otworzył Szlachetka, ale MKS miał w swoich szeregach niezawodnego Bluiett'a. Amerykanin skutecznymi wejściami pilnował, by GTK nie zbliżyło się do jego drużyny. Kiedy prostą stratą popisał się Franklin, a następnie popełnił przewinienie umyślne - jego piąty faul - sytuacja gości stała się niezwykle trudna. Krampelj wykorzystał dwa rzuty wolne, a spod kosza trafił Jarosław Mokros (74:58). Walczyć próbował jeszcze Ryżek. Jego pięć punktów zniwelowało straty do 10 "oczek" (74:64). Niestety, kolejne 11 punktów zdobył MKS i przypieczętował zwycięstwo. Dąbrowianie wygrywają piąty raz z rzędu w derbowym spotkaniu.

MKS Dąbrowa Górnicza - Tauron GTK Gliwice 88:70 (25:18, 18:18, 20:17, 25:17)

MKS: 
Joseph Chealey 16, Michał Sitnik 3 (1x3), Trevon Bluiett 23 (4x3), Jarosław Mokros 2, Matthias Tass 8 - Alonzo Verge Jr. 19, Martin Krampelj 11 (1x3), Wiktor Rajewicz 3, Patryk Wilk 3 (1x3), Marcin Piechowicz, Kacper Radwański. Trener Jacek Winnicki.

Tauron GTK: Troy Franklin Jr. 2, Mateusz Szlachetka 16 (2x3), Terrance Ferguson 9 (1x3), Filip Put 17 (3x3), Kamari Murphy 4 - Szymon Ryżek 16 (3x3), Jure Skifić 3, Aleksander Busz 2, Norbert Maciejak, Tomasz Palmowski. Trener Maroš Kováčik.