W najciekawiej zapowiadającym się spotkaniu 12. kolejki I ligi mężczyzn Legia Warszawa wygrała z GTK Gliwice 78:74. Zespół Pawła Turkiewicza w ostatniej kwarcie ambitnie gonił rywali i niewiele zabrakło, by dwa punkty pojechały na Górny Śląsk. Gospodarze skutecznie wykonywali jednak rzuty wolne i zdołali obronić przewagę.

Już pierwsze akcje Legii pokazała, że chce ona kontynuować swoją dobrą dyspozycję z ostatnich spotkań i wygrać po raz trzeci z rzędu. Najpierw wsadem popisał się Grzegorz Kukiełka, a chwilę później w jego ślady poszedł Tomasz Andrzejewski. GTK odpowiedziało trafieniem z dystansu, a uczynił to Marceli Dziemba. Na kolejną skuteczną akcję goście musieli czekać praktycznie do połowy kwarty, a w tym czasie miejscowi powiększyli swoją przewagę (9:3) za sprawą Michała Aleksandrowicza i Kukiełki. W końcu jednak i gliwiczanie zaczęli grać skuteczniej. Ich dorobek punktowy powiększyli Łukasz Ratajczak i Dziemba (9:7). Warszawianie cały czas starali się odskoczyć, ale goście za każdym razem odpowiadali. Kiedy trafił Andrzejewski znów zrobiło się sześć punktów przewagi dla podopiecznych Piotra Bakuna, ale przed końcem tej części gry zza łuku przymierzył powracający po kontuzji pleców Paweł Zmarlak (17:14).

To co nie udało się w ciągu pierwszych 10 minut gry gospodarzom, powiodło się w drugiej kwarcie. Swoją skuteczność poprawili przede wszystkim zawodnicy obwodowi i to pozwoliło Legii budować przewagę. Po skutecznym wejściu pod kosz Łukasza Pacochy i akcji 2+1 Piotra Robaka miejscowi odskoczyli na osiem punktów różnicy (24:16). Trener Turkiewicz widząc, że sytuacja robi się niebezpieczna z powrotem desygnował do gry Ratajczaka, a ten wespół ze Zmarlakiem zniwelował straty do trzech "oczek" (25:22). Cóż z tego, skoro gospodarze znów podkręcili tempo i po "trójce" Robaka oraz skutecznej akcji Łukasza Wilczka, który dodatkowo był faulowany i wykorzystał jeszcze z rzut wolny, obie drużyny dzieliło 11 punktów różnicy (33:22). Taką też przewagę stołeczny zespół dowiózł do końca tej połowy (37:26).

Sytuacja gliwiczan pogorszyła się jeszcze bardziej na początku trzeciej kwarty. Skuteczne akcje: Aleksandrowicza, Andrzejewskiego i Robaka spowodowały, że Legia prowadziła już różnicą 16 punktów (44:28). Ta przewaga utrzymywała się przez dłuższy czas, bo choć z rogu boiska trafił Kacper Radwański, to gospodarze powiększali swój dorobek dzięki dobrze wykonywanym rzutom wolnym. GTK końcówką tej części gry dało sobie jednak nadzieję na korzystny rezultat. W ciągu trzech ostatnich minut goście zdobyli 11 punktów, a w ostatniej akcji z dystansu trafił nawet Ratajczak, który do tej pory nie oddawał tego typu rzutów (57:47).

Jeszcze więcej emocji pojawiło się po pierwszych dwóch minutach czwartek kwarty. Drogę do kosza znalazł Zmarlak, a i Michał Jędrzejewski wykorzystał swoją szybkość i spenetrował strefę podkoszową, co pozwoliło mu zdobyć łatwe dwa punkty (57:51). Poddenerwowany trener Bakun poprosił o przerwę na żądanie, ale zbyt wiele w grze Legii się nie zmieniło. W końcu jednak niecelny rzut Andrzejewskiego dobił Adam Linowski. Po drugiej stronie parkietu w dogodnej pozycji znalazł się Damian Pieloch i trafił zza linii 6,75 metra (59:54). Gliwiczanie mieli pomysł na grę w ataku i miejscowi musieli ruszyć z miejsca, by nie zostać dogonionym. Sprawy w swoje ręce wziął w tym momencie doświadczony Pacocha, który umiejętnie wymuszał przewinienia i stawał na linii rzutów wolnych, gdzie nie mylił. GTK nie zamierzało się jednak poddawać. Zza łuku znów przymierzył Pieloch, a skutecznym wejściem pod kosz popisał się Aleksander Filipiak (65:61). Kiedy do końca meczu pozostawała minuta do kosza trafił Andrzejewski (72:65) i wydawało się, że wynik jest już rozstrzygnięty. Trener Turkiewicz poprosił swoich zawodników na dodatkową rozmowę, a tuż po niej kolejną "trójkę" odpalił Pieloch. Po drugiej stronie parkietu piłkę stracił Pacocha, a w odpowiedzi, choć na dwa razy, to ostatecznie skutecznie kolejne trzy punkty dołożył ponownie Pieloch (72:71) na 26 sekund przed końcową syreną. Szybkie przewinienie Ratajczaka spowodowało, że na linii rzutów wolnych stanął Andrzejewski. Nie pomylił się ani razu, a gliwiczanie w odpowiedzi zdobyli dwa punkty po wejściu pod kosz Filipiaka. Tym razem faulowany był Łukasz Wilczek, ale i on nie pomylił się ani razu. Goście próbowali znaleźć pozycję do rzutu z dystansu, ale warszawianie sprytnie sfaulowali Pielocha jeszcze przed rzutem. Ten trafił pierwszy rzut, a drugi umyślnie przestrzelił, ale piłkę zebrał Linowski. Sfaulowany ustalił wynik spotkania na 78:74.

Za tydzień GTK zagra u siebie z Notecią Inowrocław.

Legia Warszawa - GTK Gliwice 78:74 (17:14, 20:12, 20:21, 21:27)

Legia: Ł. Wilczek 5, Aleksandrowicz 7, Kukiełka 9, Andrzejewski 13, Jarmakowicz 5 - Linowski 16, Pacocha 12 (2x3), Robak 11 (1x3), Malewski. Trener Piotr BAKUN.

GTK: Filipak 4, Dziemba 7 (1x3), Radwański 12 (2x3), Salamonik, Ratajczak 15 (1x3) - Pieloch 19 (4x3), Zmarlak 11 (1x3), Jędrzejewski 4, Rutkowski 2, Weselak. Trener Paweł TURKIEWICZ.