Tylko pierwsza derbowego spotkania przyniosła spodziewane emocje. W kolejnych częściach spotkania GKS zdecydowanie zdominował rywalizację i zasłużenie wysoko pokonał GTK.

Tyszanie, choć w dwóch ostatnich meczach musieli uznać wyższość rywali to i tak byli w tym meczu faworytem. GTK praktycznie od początku sezonu nie potrafi złapać właściwego rytmu i praktycznie z każdym tygodniem dochodzi do zmian kadrowych. Nie inaczej było i tym razem. Przed pojedynkiem derbowym zespół opuścił niezadowolony ze swojej pozycji w zespole Hubert Pabian, a w Gliwicach pojawił się rozgrywający Artur Włodarczyk. 19-letni zawodnik w swoim debiucie spędził na parkiecie ponad 20 minut i trzeba przyznać, że wniósł nową jakość w grę swojego nowego zespołu.

To było jednak i tak zbyt mało na GKS, który wyraźnie zdominował rywalizację. Jeszcze w pierwszej kwarcie obie drużyny toczyły zaciętą walkę, ale kiedy ekipa Tomasza Jagiełki włączyła następny bieg gliwiczanie pozostali bezradni. Największym problemem gości była ich dyspozycja pod koszem. Bezradnie prezentował się Łukasz Bodych, niewiele więcej wnieśli Maciej Piszczek i Piotr Konsek. Osamotniony w bojach Wojciech Fraś nie potrafił sobie poradzić z silniejszymi rywalami, którzy zdominowali grę „na desce”. Od stanu 27:22 gospodarze zdobyli 14 punktów z rzędu i zdecydowanie odskoczyli. GTK próbowało powstrzymać przeciwnika zacieśniając strefę podkoszową, broniąc strefowo, ale miejscowi szybko znaleźli na to receptę. Festiwal „trójek” spowodował, że przyjezdni szybko zrezygnowali z tego sposobu obrony.

Po przerwie GKS nadal kontynuował swój koncert i napędzany przez Karola Szpyrkę (21 pkt. w całym meczu) podwyższał swoje prowadzenie, które w pewnym momencie sięgnęło już różnicy 34 „oczek” (72:38). W tej sytuacji trener Jagiełka mógł sobie pozwolić na wprowadzenie zawodników rezerwowych, co ostatecznie pozwoliło rywalom zniwelować rozmiary porażki.